— I ten mędrzec mi mówi, że gdybym

nie zaczynał wypowiedzi od puenty, to miałbym o wiele więcej do powiedzenia.
— Ilościowo.
— Tak, ale mi właśnie chodzi o ilość. Nie chcę dosrywać za każdym otwarciem ust! Najchętniej to bym się pozbył puent w ogóle.
— Na razie to wychodzi Ci tak średnio.
— Patrz teraz. Zapiszę się do niego na kurs. Właściwie to do jego siostrzeńca. Tam, za pomocą medytacji i innych technik odkryję siebie, dzięki czemu nie będę już musiał ciąć słowami. Me usta staną się naczyniem, z którego wylewać się będzie wieczny strumień syropu. Mój umysł…
— Jej, nieźle.
— I to już po wstępnej lekcji!
— On uczy czegoś jeszcze?
— Właściwie to on nie uczy. Ma budkę z kebabami, ale dla mnie robi wyjątek. I wiesz co, dzięki temu bardziej mu ufam. Pełno teraz wiedzących co nie mają co do garnka włożyć. A on ma codziennie kręcioł pełen mięcha!
— Uważaj, zaczynasz podsumowywać.
— To z podekscytowania.
— Podekscytowanie to tez proces. Rozdziel na etapy i miel językiem.
— Będę własną babcią!
— Hurra!