— Idziemy już?

— Za chwilkę.
Stoisz obok swego dziadka, który rozmawia już całe wieki z czyimś innym dziadkiem, którego pewnie widział najdalej przedwczoraj, a najpewniej dziś rano jak wyszedł po chleb, bo to w końcu nie jest taka duża wieś. I dobrze wiesz, że ta obiecana chwila będzie trwać kolejne wieki, to nie jest twoje pierwsze takie wyjście. I już nawet wolałbyś razem z lokalnymi psami i lokalnymi dzieciakami (które cię albo lubią, albo nie, zależnie od lata, a w ferie zimowe nie lubią zawsze, bo w końcu w kogoś trzeba rzucać śniegiem) ganiać za śmieciarką, choć naprawdę nie wiesz co w tym fajnego, ganiać za smrodem, no ale przynajmniej się coś robi.
I mijają kolejne wieki, millennia, eony, pod mrowiącymi z nudów stopami wyraźnie czujesz ruch płyt kontynentalnych.
Zaraz na pewno okaże się, że już obiad i nie zdążysz na nic.