— Nigdy cię nie zapomnę! Pośrednio.

Trochę jak w jakiejś Bajce Robotów, chłopak zapisał na karcie microSD wszystkie zdjęcia i filmy na których widniała. Do każdego nagrał przydługi komentarz, często przerywany łkaniem, śmiechem, łkaniem przez śmiech, lub śmiechem przez łkanie. Kilka razy słychać było też smarknięcia. Ponadto, osoba o dobrym słuchu mogłaby być może czasem rozpoznać odgłosy niezręcznej masturbacji.
Technologia ma niestety swoje zdanie na temat „nigdy”. Już trzydzieści pięć lat później odtworzenie zawartości karty microSD było tak czasochłonne i kosztowne, że ten pan nawet pośrednio zapomniał.
Gdy siedemset lat później okazało się, że [tu następuje skomplikowane i nudne wyjaśnienie o co naprawdę chodzi w czasoprzestrzeni] i prawie wszyscy zostali wskrzeszeni z pobudek humanitarnych, kobieta o nieokreślonym wieku (domyślnym) z uśmiechem podeszła i objęła naszego bohatera.
— Chyba mylisz mnie z moją wcześniejszą wersją — mruknął uwalniając się.
Oczywiście, ludzie z przyszłości zrobili dla niej (i dla całej reszty podobnych jej) wyjątek i powołali do życia poprzednie wersje ukochanych.
W tamtych czasach paradoks to było tylko takie słowo.
W tamtych czasach umiano już także unikać zakończeń.