— No spróbuj!

Masz już nieźle szorstki język. Gdyby ktoś zamknął oczy i ufnie wyciągnął przed siebie ręce, to mógłby się potem zaklinać, że lizał go kotek. Albo może tygrysek.
Rozchylasz usta i co z tego, że nie jest tak źle.
Mógłbyś teraz wyjąć masło z lodówki, poczekać aż zmięknie, nałożyć sobie na opuszki i wyciągnąć przed siebie dłonie mówiąc:
— Proszę, nie zależy mi na szorstkim języku.
Liżesz się w podniebienie. Trochę łaskocze.