— Ojej, a tam jest tyle ryb! —

Zawołał kotek, widząc przepływającą wartko rzekę.
Kotek był nie tyle samolubny, co miał ogromną potrzebę by zawsze dla niego starczyło.
Usiadł więc w nurcie, i rozdziawił pyszczek tak, że cała rzeka do niego wpływała. Tym sposobem miał dostęp do wszystkich przepływających ryb. A ponieważ na wodzie mu jakoś bardzo nie zależało, wypluwał ją co jakiś czas, uniemożliwiając wyschnięcie rzeki poniżej kotka.
No ale właśnie, poniżej kotka. Co z tymi wszystkimi rybami znajdującymi się teraz w dole nurtu? Po krótkim namyśle, kotek uznał, że aby nie przegapić żadnej ryby, powinien usadowić się tam, gdzie rzeka się kończy.
Wyruszył więc w dół rzeki i odkrył, że rzeka ta wpływa do jeszcze większej rzeki, a ta z kolei do jeszcze większej. I tak, po nitce do kłębka, kotek dotarł do morza. A potem do oceanu. Było tam bardzo, bardzo dużo wszystkich ryb.
Uznał, że to na jakiś czas mu starczy.