— Pisz tak, żeby ktoś kto nie czytał książki

wiedział o co chodzi.
Ponieważ sam również nie czytałeś książki, wydaje ci się to dosyć proste.
Kratki świeżego zeszytu ufnie przyjmują zdania i już piętnaście minut później masz przepisowe trzy i pół strony, lekki ból dłoni i przekonanie o byciu wirtuozem długopisu.
Więc po krótkim namyśle tworzysz także wersję dla tych, co książkę czytali.
Potem wersję dla tych, którzy mogliby przeczytać ale nie chcą. I dla tych, co czytali tyle razy, że wydaje im się, że znają na pamięć. I wersję z ilustracjami dla dzieci. I pojednawczą wersję light dla radykalnych islamistów.
Północ wita ostatnie dwie niezapisane kartki.
To za mało na posłowie, więc je wydzierasz.