— To co będziesz jadł?! — Warknęła przekwitła blond pani do swego męża.
Cztery sekundy wcześniej.
— Kupić ziemniaki?
— Niee, chyba niee. — Mąż ewidentnie nie chce żadnych kłopotów, i ewidentnie okazuje to w bardzo generujący kłopoty sposób.
No, ale przecież nie każdy ma luksus stać z boku, obserwować i wyciągać szybkie acz trafne wnioski.
Znów teraźniejszość.
Mąż, pomny nagle po czterdziestu latach na daremność swych słów, milczy.
Ziemniaki lądują w wózku. Dwa worki nawet. Nieuchronnie przychodzi czas na bardziej kolorowe warzywa.
Nikt nie wie co z nimi będzie, gdyż oddalasz się w stronę serów.