Mój jest butem, w którym chodził ktoś z wadą stopy.
Ze dwa lata co najmniej. Może nawet pięć!
A mój jest porannym pierdnięciem po suto zakrapianym grillu. Całą serią pierdnięć!
Guru westchnął wewnętrznie. Niby Nauki jasno mówiły, że im bliżej Końca, tym duchowi przewodnicy staną się coraz bardziej ekstrawaganccy. Jasno mówiły też, że granice są tylko w głowie.
Guru lekko, właściwie niezauważalnie, uniósł lewy pośladek i wypuścił cichacza. Ten grill był niby w zeszły wtorek, ale Guru oddawał się Naukom od dziecka. Jego Kontrola była całkowita.
Siedział niewzruszony wśród blednących uczniów. Nie mógł sobie pozwolić nawet na iskierkę w oku.