Bóg postanowił popływać.

A właściwie, to ponurkować w supermasywnej czarnej dziurze. Tam, nawet on musiał wstrzymywać oddech (w normalnych warunkach, jak Superman, nie potrzebował oddychać w kosmicznej próżni).
Posiał gdzieś zatyczki do nosa, więc na szybko chwycił Ziemię i Wenus.
Ponieważ (w uproszczeniu) czas w czarnej dziurze zwalnia do zera, to cała eskapada trwała tyle, co nic. Są jednak pewne efekty uboczne nurkowania.
Na Wenus nikt się nie skapnął. Panuje tam tak morderczy efekt cieplarniany, że ciężko się w czymkolwiek połapać.
Z kolei na Ziemi wszędzie leżał katar. Było to istne błogosławieństwo, niczym wylanie Nilu w starożytnym Egipcie. Od tej pory nikomu niczego nie brakowało, gdyż każdy miał pod dostatkiem boskich smarków.
Trzeba było jednak znaleźć winnych.