But, bezceremonialnie pchany

przez znajdującą się w nim stopę roztargnionego właściciela, przeciskał się przez nogawkę.
Było ciemno, duszno i jeszcze wilgotno, bo nie zdążył od wczoraj wyschnąć. Przeklęta odwilż.
Nigdy nie miał okazji obejrzeć Kanału, gdyż zawsze, mimo głośnych protestów gospodarzy, zostawiano go z bratem w przedpokoju.