Chłopiec nie odszedł zbyt daleko od domu, gdy spotkał psa.

Nazwał go „Hau” i odtąd mieli podróżować razem, z przerwami na te chwile gdy Hau poczuł sukę albo kota.
Chłopiec wtedy nie biegł za Hau, a tym bardziej go nie wołał, bo brzmiało by to głupio. Siadał sobie i czekał jedząc pajdę z serem albo kiełbasą, albo coś tam sobie strugał.
Bo zazwyczaj trochę to trwało.
Zatrudniali się po drodze do wszystkich tych prac, gdzie przydaje się chłopiec z psem. Bieganie po łąkach, na przykład. Czasem, gdy potrzebowali więcej funduszy, przepływali rzekę.
W sklepach i restauracjach chłopiec udawał niewidomego.
I tu darujemy chłopcu, bo uznajemy iż jest on jeszcze zbyt młody na zakończenia. Hau (który ma już swoje lata, choć nie wygląda) pewnie by coś podejrzewał, ale akurat znów gdzieś poleciał.