Chłopiec poszedł do parku
i napotkał tam małą kaczkę. Nie kaczuszkę, żółtą i puszystą, tylko dorosłą kaczkę, która jakoś nie urosła.
— Czekałam tu na dziewczynkę — powiedziała chłopcu mała kaczka i zaczęła człapać w kierunku pokrytego cienką warstwą wody błocka, robiącego w parku za staw.
— Mama mówi, że jestem bardzo zniewieściały — powiedział szybko chłopiec. Miał nadzieję, że kaczka jednak zechce z nim porozmawiać. Wiedział bowiem z bajek, że jak zwierzę gada do człowieka, to potem zazwyczaj jest jakaś przygoda.
Kaczka zaprzestała człapać i odwróciła się, lustrując chłopca.
— No dobra, spróbujmy — powiedziała i nagle zaczęła głośno kwakać, syczeć i machać skrzydłami biegnąc w kierunku chłopca.
Chłopiec na początku się wzdrygnął, ale już po chwili przeniósł ciężar ciała na lewą nogę, prawą szykując do potężnego kopa. Wiedział bowiem z bajek, że czasem gadające zwierzęta nie mają przyjaznych zamiarów.
Widząc to, kaczka momentalnie wyhamowała. Zaniechała także oprawy dźwiękowej.
— Dziewczynka zawsze piszczała i spierdzielała, rozumiesz, przede mną, małą kaczką — zaczęła się usprawiedliwiać.
Chłopiec wzruszył ramionami, odwrócił się i poszedł na swoje drzewo, podumać.