Chłopiec zasnął jako chłopiec,

a obudził się robotem.
A trochę gdzieś indziej, leżącej na trawie kupie wyrosło przez noc pleśniowe futerko.
Lepiej obudzić się robotem, niż nie obudzić się wcale. Uznał chłopiec, bo miał praktyczne usposobienie. Ciekawe, czy mam gdzieś lasery albo małe rakiety?
Niech żyją kiepskiej jakości karmy! Zakrzyknęła futrzasta kupa. Ciekawe, czy pleśń z czasem wytwarza mięśnie? Jakbym się mogła ruszać, na bank by mnie ktoś adoptował! Ach, mieć tak własne terrarium!
Tymczasem Noc znajdowała się po drugiej stronie planety i zachodziła w głowę, co, do cholery, się w jej czasie odwala. Jeszcze z kupą to rozumiem, zdarza się, karma, wilgotność i tak dalej. Ale, że chłopiec w robota? Za to mnie mogą na Marsa przenieść…
Następnego dnia chłopiec obudził się znowu chłopcem. Było mu trochę szkoda, ale sobie to przepracował. Rodzice się, rzecz jasna, nie skapnęli.
A w kupę ktoś wszedł. Nie popsuło jej to jednak humoru. Wow! Zwiedzę pół miasta!