Chomik był głęboko przekonany

o sprawczej potędze swej wiary. Na każdym szczebelku swojego kręciołka miał wypisane wymyślone przez siebie sentencje, których nie powstydziłaby żaden life-coach. Nawet sam Paolo Coelho by się nie powstydził.
Osiem do dziesięciu godzin na kręciołku i był pozytywnie naładowany na kolejne osiem do dziesięciu godzin na kręciołku. Kurwa, on naprawdę uwielbiał ten kręciołek. To znaczy, naprawdę wierzył, że uwielbia ten kręciołek.
I w ciągu jego całego żywota nie zdarzyło się nic, co mogłoby zadać kłam kręciołkowi. Nie złamał się żaden osentencjowany szczebel. Również sam chomik ani razu nie zatruł się zgniłym ziarenkiem, nie przedstawiono mu kota, a jak raz niechcący wyszedł z klatki i udał się za kanapę, to nikt go nie wciągnął przypadkiem odkurzaczem, tylko od razu został znaleziony i delikatnie położony obok swego kręciołka.
Bo całe życie żyłem w zgodzie ze sobą i swoimi zasadami, które wyryłem na mym kręciołku wyznał przed sobą, wydając ostatni dech.