Czasami asfalt kładzie się bezpośrednio na kocie łby.

Z czasem kocim łbom zdarza się wyzierać ponad.
Akurat potykasz się na takim wyżarciu i awaryjnie podpierasz się na kolejnym tak, że coś co mogło na zwykłej nawierzchni skończyć się na otarciu, siniaczy się i boli przez sporo dni.
Następnym razem jak tamtędy idziesz, wszystkie są już załatane jakimś nietrwałym glutem.
A kiedy na nartach łamiesz sobie rękę, dowiadujesz się, że wtedy też była złamana.
Wiosenne roztopy witają kolejnymi kamieniami. Jeden się obluzował i mógłbyś go zabrać do domu w torbie od laptopa.
Ale to tylko zbyt kolorowy list do Zarządu Dróg Miejskich.