Dawno nie było o masturbacji.

A to dlatego, że autor wreszcie zrozumiał, że inspirację należy czerpać od innych.
Udał się więc w wieloletnią podróż do najdalszych zakątków zamieszkałego świata. A w tych zakątkach nasycił się kolorytem poznanych istot. Nie, nie zrobił im nic obleśnego, naprawdę nasycał się kolorytem. Nasycał poprzez rozmowę, której założeniem bazowym był zawsze szacunek.
Tak nasycony, autor powrócił do swego domostwa, które jeszcze przed jego wyprawą jawiło mu się jako bezbarwne, nieszczególne, puste. A teraz, gdy bogatszy był o te wszystkie nasycenia, to już w ogóle.
Jak mam w takim miejscu zacząć pisać? pomyślał zrozpaczony.
Ktoś powie, że pisać można wszędzie, wystarczy jakiekolwiek narzędzie do stawiania liter i ich nośnik. Albo, chociaż dobra pamięć. I niby to prawda.
Autor z nadzieją złapał się tej myśli i zaczął pisać. I spoko, napisał.
Naprawdę dawno nie było o masturbacji.