Dopiero jak w buzi zmieścił całe awokado,

a potem je pogryzł i przełknął, razem ze skórką i pestką, pokapowałeś się, że chyba nie jest człowiekiem.
— Ależ jak najbardziej jestem! — zapewnił, gdy tylko skończył zbyt kulturalnie wycierać usta. — Mam przecież buzię. To, że potrafię do niej wsadzić całą smaczliwkę i jeszcze ją pogryźć wraz z pestką i skórką, nie czyni mnie nieludziem! Widziałem filmiki z osobami robiącymi dziwniejsze rzeczy i nikt nie śmiał im odmawiać człowieczeństwa!
— Nie sposób odmówić słuszności twemu argumentowi — odparłeś, sięgając po broń. — Ale nie jesteśmy teraz w cukierkowym środowisku komentarzy pod filmikami. Ponieważ sam uznaję siebie za człowieka i w odróżnieniu od ciebie mam ten oto blaster, daje mi to w tym momencie nieograniczone prawo do ferowania wyroków w sprawach przynależności gatunkowej. Jest to prerogatywa każdego człowieka, jasno wynikająca z tradycji albo historii. Nie pamiętam dokładnie.
— Potrzebowałem aż dwunastu strzałów. Każdy wie, że ludzie zazwyczaj giną po jednym, góra dwóch. I na awokado mówił smaczliwka — wyjaśniłeś spokojnie wezwanemu przez ciebie funkcjonariuszowi.