Dziewczynka leżała obok Kotka

i nazywała chmury. Był Rok Pański 2008.

— Patrz, ta wygląda zupełnie jak Papież! — wykrzyknęła na tyle piskliwie, że Kotek, z natury mało zainteresowany dokonaniami artystycznymi troposfery, uniósł głowę i spojrzał.
— Który Papież? — spytał.
— No ten Nasz! Ten Święty! — odparła Dziewczynka.
Kotek machnął ogonem.
— Czy nie sądzisz, że pośmiertne odkrywanie rzekomych cudów, mogło przyczynić się do zniechęcenia wielu wahających się poddanych Kościoła?
Dziewczynka podrapała Kotka za uszkami.
— Hmm, oni chyba wysiedli już wcześniej. Myślę, że chodzi tu o cementowanie tych, którzy są bardziej odporni na wahania i jeszcze jakąś pożywkę dla młodych, żeby w obliczu Świętości zatracili umiejętność wahania się.
Kotek nachylił uszy w stronę drapiących palców.
— Mówiłem ci to już, ale powtórzę znowu. Wy, ludzie, niepotrzebnie szukacie ukojenia we fragmentaryzacji. Powinniście wreszcie zrozumieć, że wszyscy jesteście dla siebie nawzajem rywalami, niezależnie od innych pierdół. Zaakceptujcie to i zajmijcie się wreszcie czymś istotnym, jak dbanie o wasze żałosne resztki owłosienia.