Gdy zaczęła się wojna,

postanowił, że będzie pisał listy. Stworzył dwie zakochane w sobie, ale rozdzielone przez konflikt istoty. A i B.
Z początku, wojna zdawała się podsycać ich uczucie. Listy były pełne wyznań, tęsknoty i wyobrażeń, co ze sobą będą robić, gdy się wreszcie spotkają. Jednak, wraz z trwaniem okupacji, ich miłość zdawała się przygasać.
A miała w sekrecie za złe B, że zaczął współpracować z okupantem. Przejął sklep wielkopowierzchniowy i zaopatrywał go produktami wrogiej nacji. Zarabiał krocie na żołnierzach i twierdził, że robi to dla A, dla ich wspólnej przyszłości.
Jedną alejkę sklepu miał pełną ptaków, które przypadkowo wleciały na halę. Część niechlujnie wypchana, część w klatkach. Pisał, że to jego osobista forma protestu. Że wróg musi przejść przez ptaki, żeby dostać się do słodyczy. Ale A było trudno w to uwierzyć. Zaczęła podejrzewać, że B oszalał. Listy stały się krótkie. Ich forma surowa.
Miał coraz mniej ochoty na pisanie.