Jakieś piętnaście furtek i z dziesięć bram.
I to nawet nie była aż tak duża posiadłość. Oczywiście, większość była zamknięta. Chyba, że akurat był karnawał, czy jakieś święto usprawiedliwiające przyjęcie. Wtedy zdejmowano kłódki i każdy mógł sobie wybrać którędy wejdzie. Którędy wejdzie po raz pierwszy, bo potem jakoś nie szło wchodzić i wychodzić inaczej.
Gospodarzowi z kolei nie zdarzało się wychodzić. Wydawało się to nawet rozsądne, bo skoro mógł wyjść którędy chciał, to konieczność wybrania jednej drogi musiała być strasznie ograniczająca.
Tego dnia też musiała być jakaś okazja, ale już nie jesteś w stanie sobie przypomnieć jaka. W każdym razie, nie było jeszcze ciemno, a Ty osiągnąłeś już znaczny poziom naprucia. I oczywiście, wyszedłeś inaczej niż Zawsze.
Nic się nie stało, zapewniali Cię potem dosłownie wszyscy.