Jeden z Superbohaterów zapuścił się na Mazury

w poszukiwaniu mitycznego Źródła: Internet. Niestety, przelatując nisko nad lasem, złapał był kleszcza.
Kleszcz miał w sobie zarówno wirusa zapalenia opon jak i bakterie boreliozy, więc nasz bohater musiał zrobić sobie przerwę w poszukiwaniach. Na szczęście był Super i z boreliozą poradził sobie dwoma, góra trzema koktajlami z kiełków bio-orkiszu. A na zapalenie opon poszedł do warsztatu i wymienił sobie na takie z napędem na cztery. Korzystając z pobytu w warsztacie, chciał jeszcze zostać amfibią, jak Pan Samochodzik, jego Idol Sprzed Lat. Ale Pan Sławek powiedział, że Panie, to należy całą ośkę wymienić i to trzeba aż od Niemca części zamawiać, dwa miesiące co najmniej i nie idzie na razie powiedzieć jakie koszty to będą.
Więc nasz bohater tymczasowo zrezygnował z bycia amfibią, bo mimo nieśmiertelności, czas go gonił. I ciekawość.
[Swoją drogą, pan Sławek odradzał także szukania Źródła. Twierdził, że było takie na Mazurach, faktycznie, ale potem je Żydzi wykupili i coś knują. Słyszał, że kilkanaście autobusów z niemieckimi emerytami już tam zaginęło. Nie, żeby miał ogólnie coś przeciw, ale część tych autobusów, to były wynajęte, Nasze.]
Wróciwszy na Mazury, nasz bohater podwoił wysiłki poszukiwawcze i dotarł wreszcie do Źródła: Internet. Był jednak ostrożny, zanim sam skosztował ze Źródła, włożył weń przygodnie napotkaną kurę. Włożył do połowy, bo kura się wyrwała i podleciała na te swoje nędzne metr dwadzieścia, po czym jej mokra część zamieniła się w dinozaura. Kura nie wydawała się jakoś zaskoczona, stała sobie obok na dinusiowych nogach i robiła takie duże oko, jak to robią kury. Z drugiej strony głowy też. Nasz bohater chciał zbadać jakiego dinozaura nogi to są dokładnie, ale zanim zdążył kucnąć, podleciał dron KFC i złapał kurę, zgodnie z uroczystym przyrzeczeniem KFC, że część ich kur, to są serio te dziko żyjące, w naturalnym, kurzym środowisku.
I nasz bohater przed dylematem stanął. Głupio mu było do źródła jeszcze coś wkładać, a sam skosztować, wstyd napisać, bał się trochę. Przykrył więc źródło gałęziami, wysikał się obok, zaznaczył sobie współrzędne w telefonie i postanowił, że najpierw jednak zostanie amfibią.