Jedząc zupę, zgłosiłeś potrzebę picia.

Otrzymałeś, oczywiście, odpowiedź odmowną pod postacią „napij się zupą”.
Powiedziałeś co o tym myślisz. Jak na swój wiek całkiem dosadnie, więc teraz siedzisz zamknięty od środka w spiżarni, niczym Emil ze szwedzkiego serialu.
W spiżarni ładnie pachnie, jest dużo paczek sucharów i włącznik światła jest w środku.
Z napojów jest tylko kawa, kawa zbożowa i herbata. Z napojów mokrych jest kompot w słoikach, których nie masz siły otworzyć. Byłoby jeszcze mleko w kartonach, ale jest na to jakieś szesnaście lat za wcześnie.
Około piętnastej minuty pobytu (albo dwanaście sucharów później) zaczynasz konać z odwodnienia. Połowę dwunastego suchara jesteś zmuszony wydłubać sobie z przestrzeni zębowo-policzkowej. Nie chcesz brudzić podłogi więc chowasz masę do kieszeni.
Sześć dni później, w Dzień Prania, nikt już nie pamięta o opisanym wyżej incydencie. Więc tylko dla ciebie opierdziel za zgniłe coś w kieszeniach jest karaniem dwa razy za to samo.