Jezus narodził się

i już cztery czy pięć niedziel później, udał się do Świątyni, do Kapłanów.
Przysyła mnie Prezes zaczął. Czas wejść na rynki zagraniczne.
Kapłani nie byli zachwyceni. Po pierwsze, oznaczało to powiększenie Zarządu. Po drugie, to oni byli z narodu wybranego, a nie jacyś Rzymianie, czy Polacy.
Czas też odrzucić kryterium rasy rzekł Jezus. Pomyślcie, mali chłopcy są słodcy, niezależnie od koloru skóry mrugnął do nich szelmowsko. Zresztą, wy naprawdę nic nie ryzykujecie. Ja wiem, jak to wszystko się dla mnie kończy i mimo to jestem w stu procentach za!
Choć w sumie, to wiem jak się skończy to spotkanie, a i tak przyszedłem dodał, ładnie ilustrując paradoks postaci tragicznej.
Kapłanów to nie ruszało. Bowiem ideą bycia Kapłanem jest udawanie, że ma się kontakt z czczoną istotą. Nigdzie w kapłańskich podręcznikach nie ma, co robić, gdy ta istota faktycznie się zjawi.
No dobra, to widzimy się w Wielkanoc pożegnał się Jezus.