Jurek miał problem z wymyślaniem,

na jaką karę kto zasłużył.
Wydawało mu się, że inni od razu doskonale (i z satysfakcją) wiedzą, co kto powinien dostać.
On, z kolei, błąkał się między brakiem pewności winy, okolicznościami łagodzącymi i ogólną niechęcią do uświadamiania sobie, że skoro coś się stało, to przecież musi być sprawca.
Na domiar złego, nie był pewny, czy jego niechęć do wirtualnego karania, nie jest aby karalna. Nieufnie patrzył na patrzących na niego, by po chwili z przerażeniem uświadamiać sobie, że nieufne patrzenie może wyglądać podejrzanie. Starał się więc szybko popatrzeć ufnie, albo nie patrzeć w ogóle. Ciągle nadwyrężał sobie szyję.