Kacper nie umiał się domyślać.

W ogóle nie umiał. Nie umiał nawet domyślać się źle.

— Domyśl się! — mówili mu wszyscy a on stał/siedział jak ten kołek. A nawet gorzej od kołka – jak kołek, którego ktoś zgubił i porósł go mech, tak, że nawet kołek zapomniał, że jest kołkiem. Jedynie korniki widzą w nim tylko bliżej nieokreślone, średnio zjadliwe drewno. Niby zawsze coś, ale przecież korniki znaczą jeszcze mniej od tych małych budowniczych z Fraglesów. Duzersów chyba.
Ale wróćmy do Kacpra. Stoi on lub siedzi, a wszyscy wokół załamują ręce i spoglądają po sobie, bo przecież nie wypada wszystkiego mówić dosłownie.