Kiedyś szedłeś tak z chińszczyzną.

Jak najszybciej, by móc już przy własnym stole pakować do ust rzekomą cielęcinę z makaronem. Była też druga porcja, na wypadek wizyty. W końcu zjadłeś ją sam na śniadanie, ale nie dlatego to zapamiętałeś. Całą drogę do domu szedł za tobą kot.