Kiedyś w końcu przestaną smakować truskawki.

W krytycznym sezonie popyt będzie tak mały, że sprzedawcy, doprowadzeni do ostateczności trzeźwością, zaczną brać soczyste garście i rzucać. Słodko oberwie się przechodniom, samochodom i ptactwu. Budynkom, drzewom i pomnikom. I tym tablicom pamiątkowym na domach i ulicach zbyt młodych, by pamiętać.
Potem, oczywiście, pojawią się pytania. Może lepiej było zamrozić?
A rok później, mieszkańcy, w nadziei na powtórkę, wylegną na ulice. Nie mając świadomości, że na wsi rósł będzie już tylko rzepak, burak czy wierzba energetyczna.