Lepiej byłoby to narysować, zamiast o tym pisać.
Nie miałeś jednak kredek i bardzo mało tuszu w długopisie, a wymagane było sporo cieniowania. Zacząłeś więc szukać określników i wynajdywałeś nazwy kolorów.
I wyszedł z tego niezły pierdolnik, ale coś tam prześwitywało. Czytając ze cztery razy, robiąc na boku notatki, dało się wykreślić coś zbliżonego do znaczenia. Sukces.
Nikt, oczywiście, nie miał mieć okazji tego przeczytać, ale zostawiłeś całość nieopatrznie na wierzchu i ktoś sprzątnął tak, że nie można było znaleźć.
Następnego dnia, kupiłeś sobie porządne kredki, z imionami kolorów na bokach.