Łzy się, oczywiście, zamieniły w diamenty.

Już pocięte i oszlifowane.
Wartość diamentów poleciała na łeb na szyję, co wywołało kryzysy w państwach je wydobywających. Rosja zaczęła się zastanawiać, kogo by tu jeszcze najechać. Po czym zaczęła najeżdżać. W Kanadzie uprzejmie podniesiono podatki. A w Botswanie i w Demokratycznej Republice Kongo, też zaczęło się coś niefajnego, ale mało kto miał ochotę googlować.
Natomiast mili panowie z Antwerpii, łapali się za głowę i starali nie płakać, żeby jeszcze bardziej nie odbierać sobie pracy. Najgorzej, że nikt nie wiedział jak długo te łzy się tak będą zamieniać. W Polsce, uznając, że to chwilowe zjawisko, rządzący zaapelowali do narodu, by skuteczniej niż do tej pory oddawał się przemocy domowej, co w końcu doprowadzi kraj do dobrobytu. Konserwatyści tryumfowali, widząc, że nareszcie ich prorodzinne postulaty wprowadzane są z takim entuzjazmem. Ale także pomstowali, że tylu mężczyzn nagle zaczęło chodzić na treningi wrażliwości. Dzieci masowo zapisywano na balet, łyżwiarstwo figurowe, gimnastykę artystyczną, a w ostateczności, do chórów czy szkół aktorskich.
Ale tak ogólnie, to było dosyć podobnie.