Masz przystanek pod samym domem.
Wyglądasz przez okno i patrzysz, jak się czeka. Patrzysz, jak się patrzy na rozkład. Patrzysz, jak się wsiada i wysiada. Jak się próbuje dogonić i poradzić z niedogonieniem.
Czasem, gdy już jeżdżą tylko nocne, ktoś zbyt długo wpatruje się w rozkład. Tak długo i mocno, że w rozkładzie robi się dziura. Dziura, z której wyjeżdżają małe autobusy o wielu przegubach. Oplatają one patrzącego. Oplatają tak szczelnie, że w świetle latarni wygląda jak opancerzony autobusowymi dachami.
Nigdy nie wiesz, czy to przemoc, czy może pomoc. Pod twym domem w nocy bywa zimno i niebezpiecznie. Warto się izolować.
Gdy w końcu przyjeżdża nocny, małe autobusy kitrają mu się w podwozie, a czekający wsiada i staje się pasażerem. I chyba nikt nie został jakoś bardzo zjedzony.
A dziurę w rozkładzie zalepia nowy rozkład.