Mija cię biegnący pies.

Z nudów zaglądasz mu do świadomości i przez chwilę sam masz ochotę zwiewać. Jednak chwiejesz się tylko, zrywasz połączenie i idziesz dalej.
Po chwili biegnie już wszystko co mijasz. Nawet drzewa chylą się byle dalej, a co luźniejsze cegły odpadają od ścian i murów i kruszą kanty próbując się toczyć. Zaglądasz im wszystkim w głowy, nadal z nudów, rzecz jasna.
Mąci ci to krok, wywołuje dreszcze, psuje rytm oddechu. Zrywasz połączenia i zwiedzasz dalej.