Mył się bardzo dokładnie

ale miał brudny ręcznik.
Na każdej pętelce ręcznika siedziała cząstka brudu. Albo kilka cząstek.
I w trakcie wycierania kołysały się one wraz z pętelkami, starając się przeskoczyć na skórę, na włoski.
Moje małe zajączki, króliczki myślał o nich czule, a jego kaukaska skóra stopniowo przybierała jasnoszary odcień.
Lecz życie na ręczniku jest łatwiejsze niż na skórze. Pot, ocierające ubranie, czynniki atmosferyczne. I ta pewność, że skończy się jako zlepek w odpływie prysznica. Już nie zajączek, króliczek, ale rozdeptany, włochaty ślimak. Łapany z lekką odrazą i wrzucany do kibla.
Przepraszam, ślimaku myślał bez zdrabniania.