Myślenie, część druga.

No ale jeśli już, dzięki pomocy życzliwych, czy innych specjalistów, uporasz się z rozmiarem swoich piersi i/lub członka, ze zgrozą uświadamiasz sobie, że jesteś ledwie na początku swej wędrówki.
By nie zniechęcić się zupełnie, idąc, uporczywie wpatrujesz się we własne buty. Jasne, lookniesz czasem za siebie, ale widzisz tam jedynie tych swoich byłych za którymi akurat nie tęsknisz. I, mimo że byłeś praktycznie niewrażliwy na wdzięki wspomnianej wcześniej podłogi, nabierasz pewnego respektu w stosunku do chodnika. W rzadkich przebłyskach ukradkiem spluwasz na niego, wypluwasz nań gumę lub rzucasz niedopałek. Nocujesz zazwyczaj u siebie.