Nad dymiącymi zwłokami ukochanej.
— Ona jest teraz w lepszym miejscu, John.
Patrzysz długo na Stephena. Wiesz, że próbuje Ci jakoś pomóc, ulżyć w cierpieniu. Ale z niej sączy sie jeszcze krew. Za wcześnie na pocieszanie.
Poza tym, to musi być naprawdę kiepskie „lepsze miejsce” jeżeli nie pozwalają im tam wpadać tu w odwiedziny.
— Nie wiem czy to „miejsce” jest takie „lepsze” skoro nie pozwalają im tam choć wpadać tu w odwiedziny, Stephen.
Nie zapominasz zrobić znaczków dłońmi przy cudzysłowach.
Potem układasz sobie jakoś życie. Rodzina i tak dalej.
Nie trzeba chyba dodawać, że nie zostajesz zbawiony.