Nie jest tak łatwo pozbyć się całej rodziny
jednej nocy, i mało który z twoich snów daje sobie z tym radę. Zazwyczaj poprzestajesz na którymś z rodziców, czasem dokładasz do tego brata lub siostrę. Budzisz się spocony, zastanawiając się z zakłopotaniem jakim cudem to, czego akurat użyłeś do zabijania w ogóle dało radę spełnić swą złowrogą powinność. Zazwyczaj zastanawiasz się mniej spójnie niż jest to opisane powyżej i potrzebujesz zimnego prysznica / kawy / objęcia osoby obok by to sobie poukładać, a najlepiej zapomnieć.
Potem zastajesz już ten klasyczny dzień, na który ludzie w około się mniej lub bardziej wspólnie umówili. Podpisujesz także lojalkę i przez ogromną jego część nawet nie czekasz z niepokojem na zmrok. Co (wbrew wielu teoriom twierdzącym, iż nastawienie to podstawa) wcale nie ma wpływu na prędkość w jego nadejścia.
Najczęściej w okresach świątecznych udaje ci się zająć („take care of” - jak ładnie mówią w serialach) calą familią, najczęściej przy pomocy jakichś elementów zastawy (choć prawa snu są nieubłagane i częściej są to łyżki niż noże).
— Nie musiałeś kupować nam tak drogich prezentów — mówią potem.