Od iluś followersów jest się nieśmiertelnym.

Nie, że tymczasowo nieśmiertelnym, albo nieśmiertelnym, bo zawsze będą o tobie pamiętać. Albo, że umierasz, jak ci odetną głowę, albo czymś przyjebią w piętę. Żadnych sztuczek, serio. Naprawdę nieśmiertelnym. Nieśmiertelnym jak, patrz, wejdę cały do tej maszyny co mieli gałęzie, ty ją wtedy włączysz i wyjdę na luzie z drugiej strony, nieśmiertelnym. Albo, zeszły rok spędziłem w większości pod wodą, nieśmiertelnym. I to w kręgu podbiegunowym, choć serio tam się już robi trochę za ciepło, trzeba coś z tym zrobić, od dziś piję wodę tylko z dłoni. Muszę sobie powiększyć dłoń. I żeby była bardziej wklęsła.
Ale od ilu dokładnie followersów? Ci, którym już stuknęło, nie będą się przecież chwalić. Zresztą, sami nie są pewni, że im już stuknęło, więc nie będą robić prób z maszynami do gałęzi. Patrzą jedynie codziennie w lustro, by sprawdzić czy czas się ich ima.
Ale od iluś na bank.