Okulary z obwarzanków,

trzymane całe godziny siłą mięśni wokół oczu. Nawet raz płakałeś, ale ich nie upuściłeś (wyjedli ci wszystkie lody – przez ograniczone pole widzenia nie zauważyłeś jak je podawano).
Obwarzanki są słonawe i raczej nie chcą na nich siadać owady. Z satysfakcją odnotowujesz, że (przybrane w reakcji na twe okulary) włosy z żelek czy też barwy (chyba wojenne?) z czekolady nie sprawdzają się tak dobrze na przyjęciach w ogrodzie.
Co jakiś czas, któryś rumiany wujek podchodzi i mówiąc „O, co tu masz?” porywa i chrupie. Nikniesz wtedy na chwilę w kuchni i zakładasz następny.
Przy odrobinie szczęścia nie będziesz musiał zjeść żadnego.