Pacasz w szkło esemesa

z żądaniem urlopu. Twoje stopy wraz z pogodzonymi już z resztą dnia kolanami, wtórują imitując dźwięki starszego typu telefonu. To co napisałeś, z całą pewnością nie jest zdaniem. Nazwanie tego zbiorem wyrazów wymaga sporej dawki litości. Z satysfakcją pacasz „wyślij”.
Podnosisz wzrok, tylko po to, by upewnić się, że chodziłeś w kółko.