Pięć niewierzących osób
spiera się przy piwie, starając się uszczegółowić nieistnienie pewnej istoty. Idzie jak krew z nosa. Okazuje się, że są gradienty nieistnienia, ponadto miesza się ono ze swym domniemanym ludzkim przedstawicielstwem na Ziemi. Kiedy już ktoś dojdzie do niewiary, zostaje mu (z czego?) tylko ta ścieżka. Trochę ciężko uznać inną.