Pierwsi, niechętni, lecz pełni poczucia obowiązku męczennicy

zostali natychmiastowo zbawieni. Kolejni, widząc swych kolegów jako machające im z zachętą aniołki w chmurkach, poświęcali swe życie z dużo większą pewnością siebie. Następna fala rzucała się w bolesne objęcia śmierci już z widoczną… No właśnie. Radością? Ulgą? Ekstazą może?
Dyżurny Bóg był zniesmaczony.
— To durny pomysł, że żywi widzą dusze umarłych. W śmierci powinno być choć trochę tajemnicy. Jakieś wyzwanie.
Aniołki przytakiwały patrząc z uwielbieniem.
Ale co robić, zbawiał dalej.