Piłka leżała w bujnej trawie a dookoła były tylko pagórki z krzakami.

Praktycznie nie miała zarysowań, więc nie dziwota, że wylądowała w Twej kieszeni. Wszystko przy werbalnym wsparciu rodziców.
Kilkanaście sekund później na pagórzastą scenę wkroczył golfista, wyraźnie pochłonięty poszukiwaniem czegoś. Przeszliście obok niego jak gdyby nigdy nic, dodatkowo rozmawiając ostentacyjnie po ojczystemu. Przez sekundę patrzył na was jakby chciał o coś spytać, ale zaraz wrócił do czesania trawy butem.
Piłka ta leżała na komodzie w twojej sypialni aż do samego wyjazdu. Przez te dwa lata bawiłeś się nią z cztery, może pięć razy, turlając ją bez przekonania w resoraki albo udając, że chcesz rzucić brata.
Nie została zabrana, a tobie było głupio gdy dwadzieścia lat później otworzyli dla takich jak ty rynek pracy.