Płyta chodnikowa leci krótko,

i nie jest to wcale satysfakcjonujący lot. Wyrwana gwałtownie ze swych spraw bieżących, z ogromnym dyskomfortem śledzi nagłe wzrastanie swojej energii potencjalnej. No i potem ta kinetyczna.
Stara się być twarda, ale wie, że pewnie nie wyjdzie z tego cało. Jest jej przykro, że leci wprost na asfalt ulicy - czy można być ciśniętym mniej konkretnie? Ale najbardziej jest jej żal tych ślimaków pod spodem, nawet w muszlach nie miały by szans.
Uderzenie, utrata spójności. Wreszcie pragnienie.
— Panie profesorze, a czemu masa nie ma wektora?