Po pięćdziesięciu latach

w dżungli odnaleziono wrak samolotu.
Miał się całkiem dobrze, wziął ślub z lotokotem (kaguanem), doczekując się nawet potomstwa.
O ile komisja do spraw wypadków lotniczych nie była zainteresowana przekazywaniem wraku komukolwiek, to istniały obawy, że jego dzieci zostaną siłą wcielone do sił powietrznych albo linii lotniczych. Kraje posiadające na swych terytoriach dżunglę zawsze przecież mają zbyt mało samolotów i innych dużych dóbr. Między innymi dlatego właśnie skupiają się na wycinaniu dżungli.
Wrak samolotu, z trudem tłumiąc łzy, nakazał swym dzieciom by odleciały gdzieś, gdzie hybrydy samolotów z lotokotami mogą być wolne, transportując tylko tych, których same chcą transportować.
— Lećcie nisko, tuż nad linią drzew. Unikniecie w ten sposób namierzenia przez radar. W najgorszym przypadku rozbijecie się i pójdziecie w moje ślady. To nie jest takie złe życie!