Podchodzisz do starej, napełnionej wodą taczki

płosząc tym zawieszone pod taflą larwy komarów. Nurkują prędko, zwijając i rozwijając się jak niewydarzone krewetki.
Są marną namiastką rybek, traszek czy choćby kijanek, ale to jedyne żyjątka wodne jakie dane jest ci posiadać.
Więc trochę żal, że niedługo, gdy akurat nie będzie ciebie w pobliżu, z wydmuszek ich głupawych, wodnych ciał wydobędą się dorosłe, krwiopijne formy.
Na razie jednak czekasz aż wrócą na powierzchnię, by dźgać je znienacka suchą łodygą trawy.
Masz jeszcze jakieś dwie godziny do obiadu.