Podczas wywieszania prania,

na podłogę musiała spaść ci skarpeta. Zauważyłeś to dopiero, gdy już była całkiem wyschnięta. Stawia cię to w kropce.
Wkładasz w nią dłoń i rozczapierzasz palce, próbując coś dostrzec na tak powstałej sieci. Nic nie wydaje się zagrażać jej (aktualnie trochę przeźroczystej) szarości. Zdajesz sobie sprawę, że to o niczym nie świadczy. W typowej sytuacji…
Przerywasz sobie przekleństwem, po czym spluwasz z pogardą do umywalki. Dosyć.
Otrząśnięcie się ma podkreślić założenie jej jutro do pracy.
W ciągu dnia zapominasz na której jest stopie. To chyba dobrze.