Poprosiłeś o trzy gałki

do dwugałkowego wafelka.
I ledwo zrobiłeś kilka kroków, niewidzialny samuraj perfekcyjnie odciął szczytową gałkę i plasnęła na chodnik. Zanim zdążyłeś się schylić, by spróbować podnieść (zawsze warto próbować), podbiegł jakiś kundel i ją wychłeptał.
I od teraz, prosisz o wszystkie trzy gałki do kubełka, a wafelek osobno. I nie trzeba patyczka, będziesz nabierał wafelkiem.
A jak Pani robi problem, to prosisz, w takim razie, o jedną gałkę do wafelka a dwie do kubełka. Trochę to skomplikowane przy jedynie dwóch rękach, ale wychodząc można przecież drzwi otworzyć łokciem ręki z wafelkiem. Tylko należy uważać, żeby nie odcisnąć gałki na szybie.
Czasem Pani (w Ojczyźnie, bardzo mało Panów para się nakładaniem gałek) dalej robi problem, to wtedy cierpliwie tłumaczysz, że to tak, jakbyś kupił raz jedną gałkę a drugi raz dwie gałki, więc jaka to różnica, przecież.
Najpierw, z wafelka je się bezpośrednio, a potem z kubełka wetkniętym doń patykiem.