Przeczytali, że gdy zbierze się

odpowiednią ilość śluzu z puszek fasoli, to on ożywa. Nie, że zyskuje świadomość, to by było głupie. Po prostu ożywa – że porusza się i można go karmić. Trochę jak kot, tylko fajniejszy, bo koty są wszędzie, a żywe śluzy tylko w niektórych filmach.
Postanowili użyć wanny. Tomka starzy mieli największą, taką z dyszami (Tomek miał zakaz kąpania w niej, bo jego starsza twierdziła, że jest jeszcze za młody na te dysze i musiał się myć pod prysznicem na dole). Więc gdy wyjechali na weekend, każdy kupił ile się dało fasoli i udał się do Tomka.
I tak, stali nad gigantyczną wanną, otwierając puszki i wypuszczając do niej śluz.
I na pewno mieliby śluzową istotę, tylko Bartek zjebał, bo kupił białą zamiast czerwonej, a było jasno mówione, że ma być tylko czerwona. Możliwe, że to w ogóle cieciorka była. Postanowili więc odpalić te dysze, może pomogą, jak pioruny we Frankensteine.
I niby zaczęło bulgotać, ale to nie jest jakaś szczególna oznaka życia.