Przejdźmy do łydek.

Statystyczny człowiek połowę czasu nie wie, co robi przynajmniej jedna z jego łydek. Wystarczy spojrzeć pod nogi idąc. Zakładając optymistycznie, że się nie ma wystającego brzucha, to i tak widać na zmianę tylko jedną łydkę. Druga jest gdzieś z tyłu, poza zasięgiem naszej percepcji. Albo jak się siedzi. Patrząc w dół, widzimy jedynie uda i kolana. Żeby zobaczyć łydkę, trzeba wyprostować nogę. A przecież nie usiadło się po to, żeby się ruszać.
Dlatego właśnie jest się najczęściej gryzionym w łydkę, a nie, jak każą nam wierzyć twórcy komedii, w tyłek. Psy, jako genialni empaci, wyczuwają która część ciała jest poza naszym postrzeganiem i uderzają właśnie tam.