Przycinałeś brodę i jeden włos skończył w pępku.

— Czy ty sobie, kurwa, żartujesz!? — wydarł się pępek. — Nie dosyć, że kuje, to jeszcze cuchnie tą twoją gównianą pomadą. Chcesz, żebym miał zapalenie? Naprawdę?
Więc wylosowałeś jeden z palców i zacząłeś nim grzebać w poszukiwaniu włosa. Niestety, wczoraj przyciąłeś paznokcie i nie miałeś za bardzo czym pracować.
— Au! Eeee! Weź! — burzył się pępek. — To jeszcze bardziej obleśne niż wtedy, gdy ta twoja dziewczyna chciała mnie polizać i skończyła z kulką filcu na języku! Cały, kurwa, tydzień zbierałem tą kulkę, a ona, zamiast wysuszyć i oddać, wrzuciła za łóżko!
Lekko się rumieniąc, podwoiłeś wysiłki i wreszcie wyciągnąłeś włosa. Ale raz uruchomiony pępek, nie odpuszcza tak łatwo.
— I jeszcze to jebane istnienie! Czy ty myślisz, że ja chciałem być osobnym bytem? Że prosiłem o to? Cały czas po ciemku, a jak się robi widno, to albo mycie, albo seks, nie wiadomo co gorsze. Już rok temu miałeś mnie zaszyć, obiecałeś! Obiecałeś, słyszyszszszsz…
Nałożyłeś koszulkę i ciasno wcisnąłeś w spodnie.