Ręcznik był mokry.

A w miejscu, gdzie najczęściej ocierały się oń ręce, szary.
Jeszcze jedno wytarcie i nie będę w stanie sam z siebie wyschnąć na tym kołku. Zacznę powoli gnić. Zacznę powoli gnić. Rozkładać się. Zlecą się muchy, choć jest połowa grudnia. Zlecą się muchy i będę cały w ich larwach. Zaczną mnie jeść. Zaczną mnie jeść, zaczynając od mojej szarej części. I stanie się we mnie dziura.
I trzeba ręcznikowi przyznać, że świetnie to sobie przewidział, bo stało się właśnie dokładnie tak. Mimo połowy grudnia. Dziura.